Historia, którą chcę się podzielić, jest prawdziwa i lekcja jaką można z niej wyciągnąć, może być ważna zarówno dla każdego z nas jak i dla osób, które zajmują się ubezpieczeniami.
Wszystko zaczęło się 4 stycznia.2021 roku, kiedy to dostałam informację, że Pan Sylwester poszukuje ubezpieczenia na życie.
To było jego “postanowienie noworoczne”, ponieważ chciał zabezpieczyć rodzinę w przypadku jego śmierci. Sprawa była dla niego o tyle ważna, ponieważ nie posiadał żadnego.
Odebrał mój telefon i krótko powiedział, że przeprasza ale niestety wypadł mu pilny wyjazd – nowe zlecenie z pracy – i kilka złotówek mu wpadnie. Powiedział też, że zadzwoni jutro a gdyby jednak mu się nie udalo, to prosił o telefon.
Kolejny dzień – Pan nie dzwoni, więc przypominam się zgodnie z prośbą.
Słyszę w słuchawce :
“Pani Doroto najmocniej przepraszam miałem dzwonić ale znów jestem w pracy ponieważ pozyskałem nowe jeszcze większe zlecenie i muszę je zrealizować. Ja wiem, że muszę się ubezpieczyć ale proszę przełóżmy to”.
Jestem doradcą – nie sprzedawcą – i to zawsze klient i jego priorytety są najważniejsze. Nie zmuszam, rozumiem.
Przypominam się więc telefonicznie. Tym razem rozmowa trwała zdecydowanie dłużej aniżeli wcześniejsze. Pan jest zdecydowany na ubezpieczenie. Zależy mu na świadczeniu, które otrzyma żona po jego śmierci żeby mogła spłacić kredyt, oraz żeby mogła zapewnić byt dzieciom.
W słuchawce usłyszałam:
“Spotkajmy się za miesiąc. Zlecenie goni zlecenie.”
Minął kolejny miesiąc…
Później były Walentynki, urodziny teściowej, wyjazd w góry. To są ważniejsze rzeczy na chwilę…
Pan przekłada spotkanie na marzec…
Spotkanie umówione. Potwierdzam telefonicznie czy widzimy się w sprawie polisy. Odbiera żona. Pytam o Pana Sylwestra a w słuchawce słyszę coś, czego nikt nigdy nie chce usłyszeć:
“Mąż zmarł 3 tygodnie temu…”
Nie wiem jak odbierasz to co do tej pory przeczytałeś.
Zapewne w Twojej głowie pojawiła się jakaś ocena mnie lub Pana Sylwestra albo nas obojga.
Być może myślisz sobie: “Mogłaś zrobić coś więcej, żeby Pan Sylwester się ubezpieczył i dziś jego rodzina miałaby lżej.”
Być może pomyślałeś: “Tak akurat zależało Ci na dobru tego człowieka. Agentom zależy na prowizji od sprzedaży przede wszystkim.”
A może pomyślałeś coś jeszcze innego. Tego nie wiem.
Wiem jednak, że teraz, kiedy piszę te słowa, łzy spływają mi po policzkach ponieważ jest mi zwyczajnie – tak po ludzku – bardzo przykro.
Jest mi przykro, głównie dlatego, że nie ma już Pana Sylwestra i że jego rodzina już nigdy więcej go nie zobaczy.
Jest mi przykro, bo być może mogłam zrobić coś więcej, żeby dzisiaj rodzina Pana Sylwestra była zabezpieczona.
Jedno jest pewne….
Nikt z nas nie wie kiedy odejdzie z tego świata. Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć przyszłości.
Każdy z nas jednak może zrobić coś, żeby na tę przyszłość się zabezpieczyć i jednym ze sposobów na to jest ubezpieczenie na życie.
Nie wiem kim jesteś ale myślę, że taka historia jak Pana Sylwestra pokazuje, że odkładanie ważnych spraw na później może zakończyć się bardzo źle i dotyczy to zarówno kogoś kto myśli o ubezpieczeniu jak i ludzi takich jak ja – którzy takie ubezpieczenia proponują klientom.
W całej tej sytuacji trudno jest szukać winnego bo jak już napisałam wyżej, zarówno ja mogłam bardziej “przycisnąć” Pana Sylwestra ale też on mógł spotkać się ze mną bo na pewno w całym tym okresie był choćby jeden dzień, żeby to zrobić.
Tak się jednak nie stało a ja opisuję całą tę historię, ponieważ wiem, że niesie ona ze sobą ważną lekcję.
Dorota Sztandara
P.S. Jeśli jesteś kimś, kto myśli o ubezpieczeniu na życie ale ciągle ten temat odkłada, to może właśnie teraz jest czas, żeby coś z tym zrobić? Być może to ja jestem osobą, która będzie potrafiła pomóc Tobie w dokonaniu właściwego wyboru? Przekonaj się samemu i skontaktuj się ze mną. To nic nie kosztuje a może okazać się bardzo potrzebne dla Ciebie.